Zmartwieni i przestraszeni młodzi rodzice z niepokojem śledzący termometr – to częsty obrazek towarzyszący maluchom, dzisiejszym maluchom. Mały katar, temperatura 37.4C i podany preparat obniżający temperaturę. Na następny dzień to samo. Gorączka jawi się jako zło wcielone i to z nią trzeba walczyć, bo jak się pojawia to jest ŹLE czyli:
dziecko chore, bardzo chore, strasznie chore – stopień następny – potrzebne zwolnienie z pracy, opieka babci, teściowej i inne komplikacje.
Tak bardzo rozumiem młode rodziny. Sama pamiętam swoje doświadczenia z jedynakiem. Wszystko co objawiało się gorączką wywoływało panikę . U dzieci przecież wszystko dzieje się znacznie szybciej. Najpierw kichnie raz , za 10 min ma już kaszel ,za pół godziny 38 C i „rzyga dalej niż widzi” . Człowiek nie zdążył zadzwonić do przychodni, a tu już maluch leci przez ręce!.
To doprawdy było straszne!
Mam rodzeństwo młodsze i trochę na nich przetrenowane chorowanie, a jednak nie umiałam być jak skała i ręce mi się trzęsły trzymając termometr. Dzisiaj młode pokolenie jedynaków i mniej licznego rodzeństwa ma swoje dzieci i właściwie żadnego doświadczenia z chorobami wieku dziecięcego. Nie było na kim trenować i dlatego taka panika. W dawnych czasach (fajnie to brzmi – chodzi o czas dinozaurów), kiedy dzieci było więcej w rodzinie jedne drugimi się opiekowały i jakoś to doświadczenie przekazywane było na kolejne pokolenie. Teraz jedyne dzieci nie mają tego doświadczenia i wszystko co zakłóca normalny dzień jawi się jak stan TOTALNEGO ZAGROŻENIA! I na co pada atak?
NA GORĄCZKĘ !
Ona przecież winna! Trzeba „zbić” (może zabić) i niech zniknie, przepadnie. Dzidziu ma być zdrowe, bo takie się urodziło i odporne na wszystko najlepiej od razu w pakiecie 2+1 z talentem. Oj pomarzyć dobra rzecz! Nie chodzi o talenty – są przecież zdolniejsze niż nasze pokolenie, ale tej odporności to już mniej i nie od razu.
Układ odpornościowy w człowieku malutkim dopiero się buduje. Cesarskie cięcie też nie sprzyja, bo nie ma szans na złapanie minimum pierwszych bakterii. Kłopoty z karmieniem tez nie pomagają (tylko naturalne mleko matki zawiera całą gamę informacji odpornościowej i to najwięcej w pierwszych dniach laktacji). Na półkach sklepowych jest wszystko z terminem przydatności nawet ponad dwa lata. Dlaczego na naszym czole nie robią jeszcze pieczątki termin ważności ponad 100 lat? Nie jest lekko – natura ma od tysięcy lat swój plan i to on steruje naszym przetrwaniem, również naszą GORACZKĄ!
A kiedy właściwie ona jest?
To też ciekawa sprawa – zależy od miejsca mierzenia. Pod pachą normalna to 36.6C ale już w innym miejscu to 37.1C
Zmierzona w uchu to 37.1C, czyli stan podgorączkowy? Nie, to normalna temperatura … w tamtym miejscu i nic zbić-zabić nie trzeba. Stan podgorączkowy jest do 38C , powyżej 41.5C jednak zagraża życiu. Pomiędzy tymi wartościami mamy do czynienia z GORACZKĄ.
I po co ona jest? Po co straszy?
Lakonicznie napisać można – informuje, że w organizmie COŚ się dzieje. Czyli do organizmu wtargnęły wirusy, bakterie lub inne patogeny (czyli obcy) .Nasz system wytwarza specjalne białka, które alarmują ośrodek termoregulacji znajdujący się w podwzgórzu (część mózgowia), żeby została podwyższona temperatura ciała.
Zwiększenie ciepłoty następuje przez drżenie mięśni ( dreszcze). W temperaturze powyżej 38C białka odpornościowego systemu wykazują większą aktywność, a organizm przyśpiesza przemianę materii o 10%przy wzroście temperatury o 1 st C.
W podwyższonej temperaturze trudniej namnażać się wirusom i bakteriom, natomiast doskonale działają procesy układów wydalniczych, czyli pozbywamy się toksyn. Ten mechanizm został już wykorzystany w saunie na podczerwień.
Rozgrzanie tkanki promieniami powoduje zwiększenie intensywności procesów detoksykujących. Jeśli stan gorączki trwa kilka dni – wytworzenie przeciwciał trwa ok 2-3 dni (popularne 3dniówki maluchów) i tyle zwykle trwa wysoka temperatura – wszystko jest bezpieczne i w normie. Nie jest dobrze, gdy stan wyższej temperatury utrzymuje się kilkanaście dni.
To informacja, że organizm nie radzi sobie z „obcym”.
Zbijanie-zabijanie temperatury zbyt wcześnie np.: gdy ta jest na poziomie 37.8C nie aktywizuje wystarczająco systemu odpornościowego, natomiast daje szanse na „okopanie się” patogenów i dostosowanie ich obrony. Stają się więc silniejsze i liczniejsze. Organizm broni się swoimi sposobami czyli znowu podnosi temperaturę, bo to szybsza produkcja limfocytów i my znowu tableteczkę … Oj niedobrze.
Wiadomo, że dzieci mają wyższe temperatury przy infekcjach, bo ich systemy odpornościowe dopiero się kształtują, czyli gromadzą informacje o różnych „obcych” i przy następnym razie już proces produkcji obrony jest prawie automatyczny. Dodatkowo dziecięcy system termoregulacji nie jest tak sprawny. Temperatura więc potrafi nagle rosnąć i czasem są trudności w jej opanowaniu.
Dorośli nie miewają tak wysokiej gorączki – ich systemy odpornościowe reagują sprawniej ( nie piszę tu o różnych przewlekłych i trudnych chorobach, a o typowych infekcjach ). Dla jednych i drugich zagrożeniem jest magiczne ponad 41,5C – wtedy dochodzi do denaturacji białek i zmiany są nieodwracalne.
Literatura podaje przykłady opanowania trudnych chorób przez zakażenie świadome pacjenta inna chorobą zakaźną (one dają wysoka gorączkę) , ale te metody zostawmy praktykom. Gorączkę trzeba kontrolować, ale zachować chłodny rozsądek. Znając mechanizm działania organizmu łatwiej poradzić sobie z gorączką i chorobą jako taką. Organizm zaatakowany sam szuka łóżeczka, spokoju i ciepła. My dodajmy płyny i czułą opiekę.
Modulację systemu odpornościowego zaczynamy już teraz, dobierając preparaty na bazie ziół. Zawsze polecam uzupełnianie wit.C. Jeśli już się zdarzy i złapie nas coś-niecoś -dla dzieci stosuję dawkę 2-3 gr na dobę, a dla dorosłych nawet 15-30gr na dobę jako uzupełnienie wit.C
Pamiętajmy, że wirusów nie zniszczą antybiotyki. Na nie tylko działa nasz osobisty, jedyny i niepowtarzalny system odpornościowy. Warto mieć go sprawnym przed jesienią, czyli posprzątać śmieci żeby nie obciążały naszego ciała, gdy ono będzie mobilizować swoje siły do obrony. Uzupełnienie płynów, czyli dostarczenie wody – najlepszego rozpuszczalnika naszych toksyn ( w wodzie rozpuszcza się 80% naszych śmieci) poprawia sprawność naszej odporności.
GORĄCZKA to skutek ataku wirusów, bakterii a nie PRZYCZYNA naszych kłopotów.
To temperatura sprawia, że:
– skraca się czas infekcji,
– utrudnia dostęp drobnoustrojów do substancji odżywczych,
– zmniejsza się liczebność wirusów, bakterii
– buduje się trwały system odpornościowy, który jest często jedynym murem obronnym, bo nie na wszystko mamy pigułkę.
Pozwól działać naturze.
Wanda Wieloch-Borkowska
naturopeutka